Xanthus |
Wysłany: Pon 18:01, 18 Lut 2008 Temat postu: |
|
Mimo że miałem urodziny, nie było mi ani do śmiechu, ani do radości. Bez mej ukochanej życie straciło sens. Jeszcze tego samego dnia postanowiłem znaleźć sprawcę śmierci mojej małżonki i wykonać na nim prostą zemstę. Mimo że za dnia używałem wyłącznie słabej magii, w sumie nawet można by powiedzieć sztuczek magicznych, teraz wreszcie znalazłem zastosowanie dla moich prawdziwych umięjętności. Przez te wszystkie lata nauczyłem się znacznie więcej niż tworzenie na niebie napisów. Przestudiowałem setki ksiąg o czarnej i niebezpiecznej magii, odwiedziłem wielu mistrzów - te wszystkie wyprawy nie były tylko kierowane przez zwykłą chcąc pozwiedzania. Tak więc kiedy spotkam tego dziada, nie przeżyje nawet dziesięciu sekund. Rozmyślając o strasznej karze dla niego, nie zauważyłem człowieka, który jak dla mnie zbyt szybko , przysiadł się do mnie. Złapał mnie za gardło, przytknął swój rękaw z czymś cuchnącym do twarzy i powiedział: "To ja". Opadłem w ciemność.
Zbudziłem się po chwili. Właściwie to ocuciło mnie wiadro wody wylane na mnie. Siedziałem przywiązany do belki w jakiejś stodole czy czymś takim. Myślałem jak można transmutować lub co można zrobić z kropelek wody gdy On się zjawił. Wyłonił się z ciemności jak duch. Postanowiłem go wysłuchać.
- Tu sukinsynie jak mogłeś mi to zrobić?! Kochałem ją rozumiesz?! Pewnie nie. Wszyscy jesteście tacy sami. Chodzicie po świecie, nieczuli, niekochani, z zepsutą psychiką i kończycie żywot tym, którzy na to nie zasługują! Zaj**ię cię jak psa! - krzyczałem i powoli siła mego umysłu rozwiązywała węzły. Za parę chwil będę gotowy do walki.
- Spokojnie. - rzekł - Nie szamotaj się tak. Jesteś naprawdę potężny Xanthusie. Nie dla ciebie życie śmiertelnika u boku jakiejś słabej istoty. Czuję drzemiący w tobie potencjał do bycia kimś ważnym. Może nawet jesteś postacią z przepowiedni, kto może to wiedzieć. Tak więc pozbyłem się twej towarzyszki, lecz w związku z tobą mam inne plany. Nie szamotaj się.
Byłem gotowy, ręce już prawie swobodne, umysł w pogotowiu, jak zazwyczaj czujny. Przeszyć go Andriantem czy może szybciej i skuteczniej Cranciatem? Nagle poczułem ukłucie. Wgryzł się we mnie!! Powoli opadałem jakby wysysał moją krew i mnie tym osłabiał. Leciałem w ciemność jednak coś kazało mi się trzymac przy życiu. Miałem nadzieję na porachunek z nim więc walczyłem. Leciałem i leciałem, czułem się coraz słabiej i słabiej. Opadłem, jednak chwilę później już nabierałem sił. Nigdy się tak dobrze nie czułem. Jakby w moich żyłach płynął jakiś magiczny, wręcz boski płyn. Walczyłem i utrzymałem się. Czułem się jakbym zaraz miał odlecieć ze swego ciała, a potem jakby miało ono eksplodować od nagłej siły. Zemdlałem.
Nie będę opowiadać o moich pierwszych krokach jako wampir, bo są to bardzo niebezpieczne i mroczne dzieje. Przebywając w Paryżu chodziłem od mistrza magii do drugiego z nadzieją że zgłębię wszystkie tajemnice. Odkrywałem nowe czary, nowe reguły panujące tym światem, nowe osobistości, jednak ani przepowiednia ani ogólny sens nie był bliżej. Mając nowe zdolności zagłębiałem się w coraz to nowe miejsca na świecie. Poczynając od Brazylii, zwiedziłem Ameryki, Arktykę, wulkany Amazonii, Szwajcarię i inne europejskie miasta, kończąc na Autrali, Rosji, Włoszech, Grenlandii, Arabii oraz Indii. Poznałem wspaniałych ludzi, kupowałem kryjówki, domy, wille, zakłady itd. W końcu po wielu wielu latach, gdy już niewiele zostało do odkrycia osiadłem na jakiś czas w mojej posiadłości obok Madrytu. Czekałem na kolejne przygody do przeżycia, kolejne tajemnice do odkrycia i kolejnych przeciwników do pokonania.
Czasami tylko idę do kaplicy obok mojego domu wypowiedzieć ukochany wiersz mojej drogiej Nikity i położyć na jej grobie goździki...:
Żyłem by Cię kochać, by radować się uśmiechem twym,
byłaś sercem mym.
Żyłem dzięki Tobie, dałaś mi radość.
Teraz nie ma serca mego, radość znikła, odeszłaś ode mnie.
Ona cie zabrała, bez słowa pożegnania.
Zostają mi tylko łzy i cheć dołączenia do Ciebie.
Zostawiłaś mnie samego.
Ona przyszła tak szybko pozostawiając czerń i krzyż w ziemi po Tobie.
Wróc proszę, wróć do mnie... |
|
Xanthus |
Wysłany: Pią 17:00, 20 Kwi 2007 Temat postu: Mon histoire - Xanthus |
|
Urodziłem sie jako silne, białowłose dziecko z dużymi granatowymi, świdrującymi oczami. Wszystkich zawsze intrygowały moje oczy. W szkole byłem klasowym dziwakiem. Wołali na mnie "przeklęty przez Boga". Przez cały czas mieszkając we Francji szukałem mojej bratniej duszy.
Przechadzając się pewnego razu nad brzegiem Sekwany zauważyłem pewna biedną dziewczyną pokazującą zobojętniałym przechodniom fantastyczne karciane sztuczki. Tak zaczęło się moje pragnienie uczenia się magii i fascynacja wszystkim co było z nią związane. Spytałem sie jej wtedy czy może poszłaby ze mną do mojego domu. Zgodziła się. Musicie wiedzieć, że moi rodzice byli bogatymi ambasadorami i bywali w domu raz na półtora roku na tydzień. Nie chciałem im wtedy nawet przedstawiać Nikity, bo tak miała na imię. Gdy przyjeżdżali Nikita po prostu chowała się w jednym z wielu "zamkniętych" pokoi. Razem przeżywaliśmy wzloty i upadki, szczęścia i okresy, kiedy gdy wszystko szło jak po grudzie. Mijały lata. Zakochaliśmy się w sobie i nie powiem, żeby to była tylko psychiczna przyjemność. Kiedy doszliśmy oboje do wieku 20 lat (a mieliśmy urodziny w tym samym dniu) poprosiłem ja o rękę.
Ale po kolei. Kiedy 31 października w datę naszych urodzin tylko że w 1814 roku ja poznałem (mielimy wtedy po 13 lat) o to tak jak już mówiłem, zaraziła mnie obsesją na punkcie magii. W wieku 14 lat, oprócz chodzenia do szkoły zacząłem też uczęszczać do sławnego na całym świecie magika, Josepierra, Josepha Andella. Byłem jego najlepszym uczniem. Od tego czasu zacząłem sprowadzać, czytać, a potem wprowadzać w życie tysiące książek o magii. Byłem naprawdę w tym dobry. Niedługo przewyższyłem samego mistrza. Doradził mi, żebym poszedł w świat i zgłębił tajniki magii. Nikita za to zajęła się szkołą assasinów. Zawsze chciała zostać zabójczynią. A więc tak.
Zaprosiłem ją wtedy w nasze 20 urodziny, 31 października 1821 roku na pagórek w pięknej okolicy lasów liściastych zwanym przez mieszkających w pobliskich wioskach ludzi "Miłosnym gniazdkiem" albo "Domkiem dla zakochanych". Usiedliśmy na kocu z wyczarowanych płatów róż. Miałem najlepsze wina w mieście, jedną butelka po 4000 sztuk złota. Kazałem jej zamknąć oczy i otworzyć je dopiero gdy usłyszy huk. też tak zrobiła i czekała na odpowiedni moment. A ja w tym czasie, mistrz magii, wyczarowałem na niebie wielki napis: "Nikito Bordeaux, wyjdziesz za mnie?" Była zachwycona i powiedziała tak.
Pobraliśmy się w Katedrze Notre Dame 31 października 1822 roku o czym wyruszyliśmy w podróż naszego życia. Chcieliśmy zwiedzić cały świat. Odwiedzaliśmy co to nowe miejsca: Chiny, Japonię, Szkocję, Szwajcarię, Polskę, po kolei zamierzaliśmy zwiedzić wszystkie kraje. Pragnęliśmy tego oboje równie mocno co zwykły człowiek bogactwa a bezuczuciowy wampir uczucia. Może to było za mocne pragnienie, ale i tak przeznaczenie chciało inaczej.
Byliśmy wtedy w Londynie. Prawie już do niego dojeżdżaliśmy, gdy nagle woźnica zatrzymał się. Przed nami leżało przewrócone drzewo. Stare, po ostatniej burzy przewalone rzez wichurę. Gdy pomagałem je usunąć, zobaczyłem jakiś cień. Przemknął tak szybko, że pomyślałem że to zwidy. Jechaliśmy do Londynu, żeby uczcić nasze święto, 31 października, nasze 30 urodziny, rocznicę poznania, oświadczyny, ślubu. Dobiegła już północ. Byłem szczęśliwy, że tak szybko udało się przesunąć przeszkodę z drogi. Wsiadłem do pojazdu i zdałem sobie sprawę, że coś jest nie tak. Moja żona nie żyła, miała poderżnięte gardło. Obok niej była karteczka: "Xanthusie, dobrze, że Cię od niej uwolniłem. W dodatku była w ciąży. Do rychłego zobaczenia. Mahtiuss LeDrevil." Zemdlałem.
Jak się później okazało, leżałem w śpiączce 2 lata. 2 lata nieżycia. Niekochania. Nieczucia. Ale co to za życie? Samotne. Bez ukochanej. Bez nadziei na założenie rodziny. To był konie. Koniec wszystkiego. Miałem 32 lata, ale nie wiedziałem że ten koniec stanie się początkiem mojego przyszłego życia. Nie wiedziałem że jeszcze tej samej nocy, 31 października 1832 roku, zacznie się ponadczasowa zguba w postaci nieśmiertelności. |
|